Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lub silnie indywidualnem dziełem, a pojęciem piękności, istnieje w niemniejszym stopniu między zbudzonemi przez nie uczuciami a pojęciem miłości i podziwu. Toteż nie poznaje się ich. Nie odczułem przyjemności słysząc Bermę (tak samo jak nie odczuwałem jej niegdyś widząc Gilbertę). Powiedziałem sobie: „Zatem nie podziwiam jej.” Ale myślałem wówczas jedynie o tem aby zgłębić grę Bermy, byłem pochłonięty tylko tem, starałem się otworzyć swoją myśl możliwie najszerzej aby przyjąć całą zawartość tej gry. Rozumiałem teraz, że to właśnie znaczyło: podziwiać.
Ów genjusz, którego gra Bermy była tylko objawieniem, czy to był tylko genjusz Rasyna?
Tak zrazu myślałem. Miałem wyjść z błędu po skończeniu aktu Fedry. W czasie owacyj publiczności, stara aktorka, wściekła, prężąc swoją drobną postać, siedząc bokiem z martwą twarzą, skrzyżowała ręce na piersiach, aby pokazać, że nie wtóruje oklaskom, aby jaskrawiej uwydatnić protest, w jej poczuciu sensacyjny, a w istocie niezauważony przez nikogo. Następna sztuka, to była nowość, z gatunku tych, które niegdyś zdawały mi się dla braku rozgłosu błahe, przemijające, jako że pozbawione pozascenicznego istnienia. Ale nie miałem, jak przy utworze klasycznym, tego zawodu, iż wieczność ar-

75