Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziwiłbym się, gdyby trzeba było odjąć więcej niż sześć sylab od tego monstrualnego zdania, aby z niego uczynić wiersz dwunastostopowy. Ale nagle przypomniałem go sobie: nieubłagane kanty nieludzkiego świata znikły jakby czarami, sylaby wypełniły natychmiast miarę aleksandrynu, to co w nim było zbyteczne ulotniło się swobodnie i łatwo, niby bańka powietrza pękająca na powierzchni wody. I w istocie, ta potworność, z którą walczyłem, to była tylko jedna stopa.
Pewną liczbę foteli parterowych oddano do sprzedaży w kasie; zakupili je snobi lub ciekawscy, żądni oglądać ludzi, których inaczej nie mieliby sposobności widzieć z bliska. I w istocie, trochę z ich prawdziwego życia światowego, zazwyczaj ukrytego, można było oglądać publicznie, bo księżna Parmy sama rozdała między swoich przyjaciół loże i balkony, tak iż widownia była niby salon, gdzie każdy krążył, przysiadając się to tu to tam koło jakiejś znajomej damy.
Obok mnie siedzieli zwykli ludzie, którzy, nie znając abonujących loże, chcieli okazać, że ich poznają i wymieniali ich głośno. Dodawali że ci wybrańcy przychodzą tu jak do salonu; chcieli przez to powiedzieć, że nie zwracają uwagi na scenę. Ale właśnie było przeciwnie. Genjalny student, który

55