Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

skośną i zaczerwienioną protuberancję nosa olbrzymiego nakształt piramidy egipskiej, tak ja, dla którego babka była jeszcze mną samym, ja którym nigdy nie widział jej inaczej niż w swojej duszy, wciąż w tem samem miejscu przeszłości, poprzez przeźroczystość otaczających ją ze wszech stron uśmiechów, nagle, w naszym salonie, tworzącym część nowego świata — świata czasu — tego gdzie żyją ludzie obcy, o których się mówi „bardzo się zestarzał”, pierwszy raz i tylko na chwilę, bo ten obraz znikł bardzo szybko — na kanapie, pod lampą, ujrzałem czerwoną, ciężką i pospolitą, chorą, zadumaną, wodzącą po książce błędnemi nieco oczami, przygnębioną starą kobietę, której nie znałem.

Na moją prośbę abym mógł obejrzeć Elstiry pani de Guermantes, Saint-Loup rzekł: „Odpowiadam za nią”. I w istocie, na nieszczęście, jedynie on odpowiedział za nią. Łatwo odpowiadamy za innych, kiedy, rozporządzając w swoich myślach obrazkami które ich wyobrażają, poruszamy niemi wedle naszej woli. Zapewne, nawet w tej chwili bierzemy w rachubę trudności wynikające z natury każdej z tych osób, różnej od nas, i nie zaniedbujemy uciec się do jakiegoś sposobu działa-

230