Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie, domy, ich czas, wszystko będzie do mojej dyspozycji. I czułem, że ci młodzi ludzie ze szczerego serca oddają swój zbytek, swoją młodość, energję na usługi mojej słabości.
— Czemu zresztą — mówili koledzy Roberta, nalegając abym został — nie miałby pan wrócić tu co rok? Widzi pan, że to ciche życie podoba się panu! A nawet interesuje się pan wszystkiem, co się dzieje w pułku, jak stary zupak.
Bo wciąż dopytywałem się ich chciwie o klasyfikację rozmaitych znanych mi z nazwiska wojskowych, wedle mniejszego lub większego podziwu na jaki ich zdaniem zasługują, jak niegdyś w szkole z kolegami w stosunku do aktorów Komedji Francuskiej. Jeżeli, w miejsce któregoś z generałów, zawsze wymienianego przed innymi — jakiegoś Galliffet lub Négrier — któryś z przyjaciół Roberta rzekł: „Ależ Négrier, to jeden z najmierniejszych”, i rzucał nowe nazwisko, nietknięte i smaczne, jak Pau lub Geslin de Bourgogne, odczuwałem to samo niespodziane szczęście, jak niegdyś, kiedy wyczerpane nazwiska Thirona lub Febvre zgasły wobec nagłego rozkwitu niezużytego nazwiska Amaury. „Tęższy od samego Négrier? Ale w czem, niech mi pan da przykład?” Pragnąłem, aby istniały głębokie różnice nawet między niższymi oficerami puł-

207