Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nienie, sprawiła, że nawet gdy sobie z tego nie zdawałem sprawy, oświetlony jej kształt rysował się zawsze nad najmniejszemi wrażeniami jakich doznałem w Doncières, aby zaś zacząć od tego ranka, nad lubem wrażeniem ciepła, jakie mi dała czekolada przyrządzona przez ordynansa Roberta w tym wygodnym pokoju, sprawiającym wrażenie optycznego centrum do oglądania tego wzgórza, ile że myśl robienia czego innego niż patrzenia na nie i przechadzania się po niem była uniemożliwiona przez rozpościerającą się mgłę. Nasycając kształt pagórka, skojarzony ze smakiem czekolady i z wątkiem moich ówczesnych myśli, ta mgła, mimo że nie myślałem o niej ani trochę, zwilżyła wszystkie moje myśli z owego czasu, tak jak jakieś nieskażone i masywne złoto skojarzyło się z mojemi wrażeniami z Balbec, lub jak sąsiedztwo czarnych kamiennych schodów powlekało czemś szarem moje wrażenia z Combray. Mgła nie przetrwała zresztą długo, słońce wypuściło na nią daremnie kilka strzał, które zahaftowały ją djamentami, poczem rozprószyły ją. Wzgórze mogło poddać swój szary grzbiet promieniom, które w godzinę później, kiedym zeszedł do miasta, dawały czerwonym liściom drzew, oraz czerwieni i błękitowi afiszów wyborczych na murach jakiś poryw, który wypełniał mnie

127