Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rządzanej kąpieli łagodnieje, cichnie i oddala się nakształt niebiańskiego świegotu. Oddalenie się hałasu, jego zwątlenie, odbierają mu w stosunku do nas wszelką natarczywość; dopiero co nękani uderzeniami młota, które zdawały się wstrząsać sufit nad naszą głową, bawimy się teraz tem aby chwytać te uderzenia, lekkie, pieszczotliwe, dalekie, niby szmer liści igrających na ścieżce z wietrzykiem. Kładziemy pasjanse nie słysząc szelestu kart, tak iż myślimy żeśmy ich nie poruszyli, że się ruszają same i że, uprzedzając naszą ochotę, same zaczęły grać z nami. I nasuwa się pytanie, czy z Miłością (dodajmy nawet do Miłości miłość życia, miłość sławy, skoro są podobno ludzie znający te dwa uczucia) nie powinnoby się czynić tak jak ci, co wobec hałasu — zamiast błagać go żeby ustał — zatykają sobie uszy; i naśladując ich, czy byśmy nie powinni skupić na sobie samych naszej uwagi, naszej samoobrony, dając im za cel uszczuplenie nie osoby którą kochamy, ale naszej zdolności cierpienia przez tę osobę.
Aby wrócić do dźwięku: wystarczy pogrubić jeszcze kulkę zamykającą przewód słuchowy, a może ona zmusić do pianissima pannę która grała nad naszą głową hałaśliwy kawałek; wystarczy nasycić taką kulkę tłuszczem, a natychmiast despotyzmowi

117