Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I pochłonięty myślą, że będzie mnie musiał zostawić samego przez tę pierwszą noc — znał bowiem lepiej niż ktokolwiek moje wieczorne lęki, które tak często widział i uśmierzał w Balbec — przerywał swoje żale aby się zwracać do mnie, śląc mi lekkie uśmiechy, czułe spojrzenia, nierówne bo jedne szły wprost z jego oka a drugie przez monokl, a wszystkie były aluzją do wzruszenia moim widokiem, aluzją również do tej ważnej rzeczy, którą nie zawsze rozumiałem, ale którą ceniłem teraz — do naszej przyjaźni.
— Mój Boże! gdzie ty będziesz nocował? Doprawdy, nie doradzam ci hotelu gdzie jadamy, to w stronie Wystawy, która rozpocznie się niebawem, miałbyś tam tłumy. Nie, lepszy będzie hotel Flandryjski, to dawny pałacyk z XVIII wieku ze staremi obiciami. To „robi” dosyć dobrze „starą siedzibę historyczną”.
Saint-Loup używał co chwilę przy każdej sposobności słowa „robi” zamiast „wygląda na coś” bo język mówiony, jak pisany, odczuwa od czasu do czasu potrzebę owych zmian w znaczeniu słów, owych ekscentryczności wyrażeń. I tak samo jak często dziennikarze nie wiedzą z jakiej szkoły literackiej pochodzą smaczki któremi nas częstują, tak samo słownictwo, a nawet dykcja Roberta, urobione

110