Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

firankami w oknach, śledził ze drżeniem djalog, którego nie słyszał, a w którego następstwie księżna miała niechybnie pozbawić „wychodni” kogoś ze służby, kogo „fagas” wydał.
Z powodu wszystkich kolejnych objawień się rozmaitych twarzy, jakie mi ukazywała pani de Guermantes, twarzy zajmujących rozmaitą w swojej względności, to szczupłą to rozległą przestrzeń w całokształcie jej toalety, miłość moja nie była związana z taką lub inną z owych zmiennych partyj ciała i materji, które, zależnie od dnia, zajmowały miejsce innych i które księżna mogła odmienić i odnawiać niemal całkowicie, nie naruszając mojego wzruszenia; poprzez te szczegóły, poprzez nową ramę nieznajomego policzka, czułem że to jest zawsce innych i które księżna mogła odmieniać i odna[1] niewidzialną osobę wprawiającą w ruch to wszystko; ją, której wrogość martwiła mnie, której zbliżenie przyprawiało mnie o wstrząs, której życie chciałbym zagarnąć, a przyjaciół jej wygnać! Mogłaby włożyć niebieskie piórko lub mieć ognipiór, a uczynki jej nie stałyby się przez to dla mnie mniej ważne.

Gdybym nie spostrzegł sam z siebie, że panią de Guermantes irytują te codzienne spotkania, odgadłbym to pośrednio z pełnej chłodu, przygany i lito-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku. Skorygowano i uzupełniono na podstawie wydania piątego, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1992.
96