Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 03.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

najwcześniej, tak aby hotel zamknięto i aby on miał kilka dni wolnych, zanim rozpocznie nową służbę. Uderzyło mnie, że on zechciał powiedzieć „służba“; bo należał do tego nowoczesnego proletarjatu, który pragnie zatrzeć w języku ślady służebności. Zresztą za chwilę powiadomił mnie, że na „posadzie“ którą „obejmie”, będzie miał ładniejszy „uniform“, i lepsze „uposażenie”; słowo „liberja” i „zasługi” wydawały mu się przestarzałe i niewłaściwe. Ze zaś, przez niedorzeczną sprzeczność, dawny słownik przetrwał, mimo wszystko, u „państwa” dłużej niż pojęcie nierówności, nigdy nie mogłem dobrze zrozumieć co mi mówił „lift”. Jedyną rzeczą, jaka mnie interesowała, było to, czy babka jest w domu. Otóż, uprzedzając moje pytanie, powiadał:
— Ta pani właśnie wyszła od pana.
Zawsze się na to brałem, myślałem że mówi o babce.
— Nie, ta pani, która jest zdaje mi się funkcjonarjuszką u państwa.
Ponieważ w dawnym mieszczańskim języku, który powinienby być zniesiony, kucharka nie nazywa się funkcjonarjuszką, myślałem chwilę: — „Ależ on się myli, nie mamy fabryki, biura, ani funkcjonarjuszy“... Naraz przypomniałem sobie, że słowo funkcjonarjusz jest, jak prawo do wąsów u kelnerów, satysfakcją miłości własnej daną służbie i że ta „dama, która właśnie wyszła“, to była Franciszka (poszła prawdopodobnie z wizytą do kawiarki, lub asy-

53