Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 03.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pewna, że przejdzie. Jedna to Żydówki Roberta Garnier, druga Aman Montchrestiena.
Przytaczając oba tytuły, Anna nie mogła pokryć uczucia życzliwej wyższości, która wyraziła się w jej uśmiechu, zresztą dość miłym. Albertyna nie mogła ochłonąć:
— Anda, ty jesteś oszałamiająca, wykrzyknęła. Musisz mi zapisać te dwa tytuły. Pomyśl, co za szansa, gdyby to na mnie padło, choćby przy ustnym, zarazbym je wywaliła i zrobiłabym byczy efekt.
Ale później, ilekroć Albertyna prosiła Anny o podyktowanie jej tytułów tych dwóch sztuk, uczona przyjaciółka twierdziła że zapomniała i nie przypomniała ich już sobie nigdy.
— Następnie (ciągnęła Anna tonem niedostrzegalnej pogardy dla dziecinnych koleżanek, ale szczęśliwa że może budzić podziw i przywiązując do sposobu, w jaki wywiązałaby się z zadania, więcej wagi niż chciała okazać), Sofokles w Hadesie powinien byś dobrze poinformowany. Musi tedy wiedzieć, że nie wobec szerokiej publiczności, ale przed Królem-Słońce i garstką wybranych dworaków wystawiono Atalję. To, co Gizela mówi z tej racji o uznaniu znawców, jest wcale niezłe, ale możnaby to rozwinąć. Sofokles, stawszy się nieśmiertelnym, może bardzo łatwo mieć dar proroczy i oznajmić że, wedle Woltera, Atalja będzie nietylko „arcydziełem Racine’a, ale arcydziełem ducha ludzkiego”.
Albertyna piła te słowa. Źrenice jej płonęły. I z

223