Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 03.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czy że, wobec tego iż willę opłacał pan Nissim Bernard, korzystający z niej Bloch chciał okazać, że zachowuje swoją niezawisłość, a zwłaszcza że się nie stara pochlebstwem zapewnić sobie spadku po bogaczu. Pan Bernard był dotknięty zwłaszcza tem, że go traktują tak ordynarnie przy lokaju. Mruknął jakieś niezrozumiałe słowa, z których można było tylko rozróżnić: „kiedy meszuresy są w pokoju”. Meszures oznacza w Biblji sługę bożego. Między sobą, Blochowie określali tem wyrażeniem służących i bawili się tem zawsze, pewność bowiem, że ich nie rozumieją ani chrześcijanie ani sama służba, cieszyła pana Nissim Bernard i pana Bloch w ich podwójnej właściwości chlebodawców i żydów. Ale to ostatnie źródło radości stawało się źródłem niezadowolenia kiedy byli goście. Wówczas pan Bloch, słysząc to meszures, znajdował, że wuj zanadto odsłania swoją stronę orjentalną, tak samo jak kokota, zaprosiwszy swoje przyjaciółki razem z przyzwoitymi ludźmi, wścieka się, gdy one robią aluzje do swego zawodu lub używają brzydkich słów. Toteż, prośba wuja nietylko nie zrobiła wrażenia na panu Bloch, ale ten, wyprowadzony z równowagi, nie mógł się już powstrzymać. Nie stracił już ani jednej sposobności prześladowania nieszczęsnego wuja. „Oczywiście, kiedy jest okazja powiedzenia jakiegoś kołtuństwa à la pan Prudhomme, można być pewnym, że jej wuj nie przepuści. Pierwszy lizałbyś mu nogi, gdyby był tutaj” — krzyknął pan Bloch, podczas gdy pan

15