Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

myśleć tylko o Port-Royal, ale ostatecznie, to co Racine tam opowiada, to nie są amory jeżowców. Ale ostatecznie, tego mój przyjaciel chciał, i w rezultacie to jest bardzo tęgie i w gruncie dosyć ładne. Tak, panu się to podobało, pan to zrozumiał, prawda; w gruncie jesteśmy jednego zdania; to trochę niedorzeczne co on zrobił, prawda, ale z tem wszystkiem to bardzo inteligentne”.
I kiedy jego sąd był sprzeczny z moim, Bergotte nie doprowadzał mnie bynajmniej do milczenia, do niemożliwości jakiejkolwiek repliki, jakby to uczynił wyrok pana de Norpois. To nie dowodzi, aby zdanie Bergotte’a było mniej warte niż zdanie ambasadora, przeciwnie. Tęga myśl udziela oponentowi nieco swojej siły. Bogata w jakieś ogólne wartości ducha, wciska się ona, wszczepia się w umysł tego z którym polemizuje, wraz z myślami ubocznemi, przy pomocy których ów, znajdując jakiś sukurs, uzupełnia ją, precyzuje; tak iż ostateczny sąd jest niejako wynikiem dyskusji dwóch osób. Ale na myśli nie będące ściśle biorąc myślami, na myśli, które, nie wiążąc się z niczem, nie znajdują żadnego punktu oparcia, żadnej bratniej gałązki w inteligencji przeciwnika, ów, zmagając się z czystą próżnią, nie znajduje odpowiedzi. Argumenty pana de Norpois (w zakresie sztuki) były bez repliki, bo były bez treści.
Wobec tego iż Bergotte nie odtrącił moich wątpliwości, wyznałem mu, że pan de Norpois zlekce-

208