Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miał się nawet raz z biurem detektywów, aby się wywiedzieć o adres i sposób życia jakiegoś nieznajomego; uspokoiłby się aż wówczas, kiedyby ów nieznajomy wyjechał w daleką podróż. W rezultacie, Swann dowiedział się, że to był wuj Odety, zmarły od dwudziestu lat.
Mimo że Odeta nie dozwalała mu na ogół spotkań w miejscach publicznych (mówiła, że stąd powstają plotki) zdarzało się, że się z nią znalazł razem na jakimś wieczorze, dokąd oboje byli zaproszeni, — u Farcheville’a, u „mistrza”, lub na balu dobroczynnym w jakiemś ministerstwie. Widział Odetę, ale nie śmiał zostać, z obawy zirytowania jej: myślałaby, że szpieguje przyjemności, jakich ona kosztuje z innymi. Przyjemności te przybierały w wyobraźni Swanna fantastyczne rozmiary, ponieważ nie widział ich zakończenia, wracając samotnie i idąc ze ściśniętem sercem spać, jak ja w kilka lat później, kiedy Swann miał przyjść do nas na obiad w Combray. I raz czy dwa poznał w takie wieczory ową radość, którą — gdyby nie następujące po niej tem gwałtowniejsze ataki uśmierzonego nagle niepokoju — możnaby nazwać spokojną radością, ponieważ polega na ukojeniu. I tak, jednego razu, Swann poszedł na chwilę na raut do malarza i już miał wychodzić. Zostawiał tam Odetę, zmienioną na świetną obcą istotę, pośród mężczyzn, któ-

37