Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ła jak dawniej, aby mnie lubiła więcej niż innych; chciałem żeby mi powiedziała że to się już stało; błagałem ją o to, tak jakby ona mogła zmienić swoje uczucia wedle swojej i mojej woli, poto aby mi sprawić przyjemność, samemi słowami które mi powie, w miarę mego dobrego lub złego postępowania. Czyż nie wiedziałem, że to co ja czuję dla niej nie zależy ani od jej postępków ani od mojej woli?
Powiadał wreszcie ów nowy porządek, naznaczony przez niewidzialną robotnicę, że, o ile możemy pragnąć aby postępki osoby sprawiającej nam dotąd przykrość nie były szczere, jest w ich łańcuchu logika, przeciw której nasze pragnienie jest bezsilne, i że raczej tej logiki niż naszych pragnień powinniśmy pytać o to, jakie będą postępki tej osoby jutro.
Miłość moja słuchała tych nowych słów. Upewniały ją one, że jutro nie będzie różne od wszystkich poprzednich dni; że uczuciem Gilberty dla mnie, zbyt dawnem już aby się mogło zmienić, była obojętność; że w tej przyjaźni ja jeden kochałem. „To prawda, odpowiadała moja miłość; nie da się już nic zrobić z tej przyjaźni, ona się nie zmieni”. Wówczas, od jutra, lub czekając jakiegoś święta o ile było niedaleko, jakiejś rocznicy, Nowego Roku może, któregoś z owych dni nie podobnych do innych, kiedy czas rozpoczyna nowy ra-

226