Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rumieniłem (na co matka odpowiadała, że jestem niesprawiedliwy wobec Franciszki i że to jest dzielna kobieta, bardzo nam oddana.) Zwracał mi także uwagę na moją palącą potrzebę widzenia Gilberty; potrzebę, która sprawiała, że całe miesiące naprzód starałem się dowiedzieć kiedy ona opuszcza Paryż i dokąd się udaje; przyczem najmilsze strony zdawały mi się miejscem wygnania, o ile jej tam nie było; i byłbym pragnął wciąż być w Paryżu, dopóki będę ją mógł widywać na Polach Elizejskich. I bez trudu ów nowy porządek mógł mi wykazać, że tej troski lub tej potrzeby daremniebym się starał dojrzeć w postępowaniu Gilberty. Ona, przeciwnie, ceni swoją nauczycielkę, nie troszcząc się o to co ja o niej myślę. Uważała za całkiem naturalne nie przyjść na Pola Elizejskie o ile idzie na sprawunki z mademoiselle, a za przyjemne o ile ma towarzyszyć matce. I nawet przypuściwszy że byłaby mi pozwoliła spędzić wakacje tam gdzie i ona, przy wyborze miejsca troszczyła się o chęci rodziców, o tysiąc spodziewanych rozrywek, a wcale nie o to, aby to była miejscowość do której rodzina zamierzała mnie wysłać. Kiedy mnie upewniała czasem że mnie mniej lubi niż innego ze swoich przyjaciół, mniej niż mnie lubiła wczoraj bo zepsułem jej przez nieuwagę grę, przepraszałem ją, pytałem co mam uczynić aby mnie znów lubi-

225