Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nej, jak atmosfera marzeń, które wyobraźnia moja zawarła w nazwie Wenecja. Uczułem, że się we mnie spełnia cudowne odcieleśnienie; niebawem spotęgowało się ono uczuciem nudności, jakiego się doznaje przy silnym bólu gardła; położono mnie do łóżka z dużą gorączką, a doktór oświadczył, iż trzeba mi się wyrzec Florencji i Wenecji nietylko na teraz, ale że nawet kiedy całkowicie wyzdrowieję, powinienem conajmniej przez rok unikać wszelkich projektów podróży i przyczyn wzruszenia.
Niestety, zabronił mi także bezwarunkowo teatru i oglądania Bermy. Wspaniała artystka, którą Bergotte miał za istotę genialną, byłaby mi wynagrodziła to, żem nie był we Florencji i w Wenecji i że nie jadę do Balbec, dając mi w zamian poznać coś może równie ważnego i pięknego. Poprzestano na posyłaniu mnie co dzień na Pola Elizejskie pod dozorem osoby któraby mi się nie dała zmęczyć. Była nią Franciszka, która wstąpiła do nas na służbę po śmierci cioci. Niecierpiałem chodzić na Pola Elizejskie. Gdybyż bodaj Bergotte opisał je w którejś książce! — wówczas z pewnością byłbym je chciał poznać, jak wszystkie rzeczy, których model najpierw włożono mi w wyobraźnię. Wyobraźnia ogrzewała je, dawała im życie, osobowość, i budziła we mnie chęć odnalezienia ich w rzeczywistości; ale

196