Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nam mówiono. Kiedy zdarzyło mu się, w poufnych chwilach, mówić z Odetą o czyimś brzydkim postępku lub o nieszlachetnem uczuciu, ona potępiała je w imię tych samych zasad, które Swann zawsze słyszał w ustach swoich krewnych i którym pozostał wierny; przytem Odeta podlewała kwiaty, piła herbatę, interesowała się pracami Swanna. Zaczem Swann rozciągał te obyczaje na resztę życia Odety; powtarzał owe jej gesty, kiedy sobie chciał wyobrazić jej życie zdala od niego. Gdyby mu ją odmalowano taką jak jest — lub raczej jaką była z nim tak długo — ale z innym mężczyzną, cierpiałby, bo ten obraz wydałby mu się prawdopodobny. Ale to, żeby chodziła do rajfurek, żeby się oddawała orgiom z kobietami, żeby prowadziła plugawe życie ladacznicy, cóż za niedorzeczna brednia, na której realizację, Bogu dzięki, odtwarzane w wyobraźni złocienie, herbaty, cnotliwe oburzenia Odety nie zostawiały miejsca.
Od czasu do czasu tylko Swann dawał do zrozumienia Odecie, że przez złośliwość opowiadają mu wszystko co ona robi. Posługując się w porę jakimś przypadkowo uzyskanym nieznaczącym ale prawdziwnym szczegółem, tak jakby to był jedynie mały, mimowoli ukazany koniuszek całkowitej rekonstrukcji jej życia, którą jakoby chował dla siebie, budził w niej przypuszczenie, że on wie rzeczy,

139