Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ne do nikczemności; ale nikczemność ta mogła się równie dobrze kryć w niezgłębionych pokładach charakteru człowieka uczuciowego, co w duszy człowieka zimnego; u artysty jak u mieszczanina, u wielkiego pana jak u lokaja. Jaki probierz przyjąć, aby osądzić człowieka? W gruncie rzeczy, wśród tych których znał nie było ani jednej osoby, któraby nie mogła być zdolna do podłości. Czy trzeba zerwać ze wszystkimi? Myśli Swanna zmąciły się; powiódł kilka razy dłonią po czole, przetarł binokle, i pomyślał, że ostatecznie ludzie nie gorsi od niego przestają z panem de Charlus, z księciem des Laumes i z innymi. Jeżeli to nie znaczy, że oni sami zdolni są do nikczemności, znaczy bodaj tyle, iż koniecznością życia jest przestawać z ludźmi, którzy nie są może do niej niezdolni. I nadal ściskał rękę przyjaciołom, których przez chwilę podejrzewał, z tą czysto stylistyczną poprawką, że chcieli go może przywieźć do rozpaczy.
Co się tyczy treści listu, nie troszczył się o nią; ani jedno z oskarżeń tyczących Odety nie miało cienia prawdopodobieństwa. Jak wielu ludzi, Swann miał umysł leniwy i bez inwencji. Wiedział wprawdzie ogólnie, że życie jest pełne sprzeczności; ale myśląc o poszczególnej osobie, utożsamiał nieznane partje jej życia z temi które znał. To, czego mu nie mówiono, odtwarzał sobie za pomocą tego co

138