Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Często nawiedzała go ta myśl. Teraz, kiedy wrócił do swego studjum o Ver Meerze, powinienby się udać na kilka dni przynajmniej do Hagi, do Drezna, do Brunszwiku. Był przekonany, że pewna Toaleta Djany, którą kupił Mauritshuits na wyprzedaży Goldschmidta jako Nikolasa Maes, była w istocie Ver Meerem. I byłby chciał móc na miejscu przestudjować ten obraz, aby utrwalić swoją pewność. Ale opuścić Paryż kiedy w nim była Odeta, a nawet kiedy jej nie było, to było zbyt okrutne; bo w nowych miejscach, gdzie wrażenia nie stępiły się nawykiem, ból krzepi się, odżywa. Jeżeli Swann czuł się zdolny bezustanku myśleć o tym zamiarze, to jedynie dlatego, iż wiedział że go nie wykona nigdy. Ale zdarzało mu się, iż zamiar podróży odradzał się w nim podczas gdy spał — bez świadomości że ta podróż jest niemożliwa — i spełniał się we śnie. Jednego dnia śniło mu się, że wyjeżdża na cały rok; wychylony z okna wagonu ku młodzieńcowi, który go żegnał z płaczem, Swann starał się go namówić aby z nim jechał. Kiedy pociąg ruszył, obudził go lęk; przypomniał sobie, że nie jedzie, że zobaczy Odetę tego wieczora, nazajutrz, prawie codzień. Wówczas, jeszcze wzruszony swoim snem, błogosławił okoliczności które go czyniły niezależnym, dzięki którym mógł zostać przy Odecie, a także osiągać to aby mu pozwoliła wi-

130