Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

parę drobnych faktów, od których zależy możliwość jej przybycia.
— Słuchaj, powiem ci, rzekła do pani de Gallardon; jutro wieczór muszę być u przyjaciółki, która zaprosiła mnie od dawna. Jeżeli nas weźmie do teatru, nie będę, mimo najlepszej woli, mogła przyjść do ciebie; ale jeżeli zostaniemy u niej, będę się mogła wymknąć, bo wiem że będziemy sami.
— Czy widziałaś swego przyjaciela, pana Swanna?
— Ależ nie, nie wiedziałam, że ten najmilszy Lolo jest tutaj, muszę zakrzątnąć się żeby mnie spostrzegł.
— To zabawne, że on bywa u starej Saint-Euverte, rzekła pani de Gallardon. Och, ja wiem, że on jest inteligentny (dodała, chcąc przez to powiedzieć: „sprytny”) ale i tak, żyd u siostry i bratowej dwóch arcybiskupów!
— Wyznaję ze wstydem, że mnie to jakoś nie gorszy — rzekła księżna des Laumes.
— Wiem, że on jest chrzczony, a nawet jego rodzice i dziadkowie też. Ale powiadają, że przechrzta pozostaje tem bardziej przywiązany do swojej religji, że to tylko finta... Czy to prawda?
— Nie mam żadnej kompetencji w tym przedmiocie.
Pianista, który miał w programie dwa utwory

99