Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ro Swann nas opuścił, a mówił to z tą samą entuzjastyczną czcią, jaką budzi w inteligentnej i ładnej mieszczance urok księżnej, choćby brzydkiej i głupiej. — Cóż za uroczy człowiek! Co za szkoda, że się dał wciągnąć w tak nieodpowiednie małżeństwo.
Wówczas — tak bardzo najszczersi ludzie skłonni są do obłudy, zapierając się w rozmowie z jakąś osobą swoich o niej sądów, które wyrażają poza jej oczami — rodzice moi ubolewali wraz z panem Vinteuil nad małżeństwem Swanna, w imię zasad i konwenansów, których pogwałcenia w Montjouvain zdawali się nie widzieć, skoro powoływali się na nie wspólnie z panem Vinteuil, niby zacni ludzie z jednej mąki. Vinteuil nie posłał córki do państwa Swann. I Swann pierwszy tego żałował. Bo za każdym razem kiedy się rozstał z panem Vinteuil, przypominał sobie, że miał się go oddawna spytać o coś, o kogoś kto nosi to samo nazwisko, może krewnego. I tym razem przyrzekł sobie, że, kiedy Vinteuil przyśle córkę do Tansonville, nie zapomni już tego co mu miał do powiedzenia.
Ponieważ spacer w stronę Méséglise stanowił krótszą z dwóch naszych wycieczek i z tej przyczyny zachowywało się go na niepewną pogodę, klimat w stronie Méséglise był dosyć dżdżysty i nigdy nie traciliśmy z oczu skraju lasów w Roussainville, w których gąszczu mogliśmy się schronić.

31