Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

: od chwili gdy najskromniejsze klitki wydawały mu się czemś zupełnie równowartościowem z najbardziej książęcemi apartamentami, organy jego tak dalece przywykły do apartamentów, że doznawałyby niejakiej przykrości znalazłszy się w klitkach. Swann miał ten sam szacunek — nikt nie uwierzyłby do jakiego stopnia! — dla skromnych mieszczan, tańczących na piątem piętrze schodów D, sień na lewo, co dla księżnej parmeńskiej, która wydawała najpiękniejsze bale w Paryżu; ale nie miał wrażenia balu, siedząc wraz z ojcami rodzin w sypialni pani domu, widok zaś umywalni przykrytych serwetkami, łóżek przeobrażonych w szatnie, spiętrzonych paltami i kapeluszami, przyprawiał go o to samo wrażenie duszności, jakie dziś, ludziom przyzwyczajonym od dwudziestu lat do elektryczności, może sprawiać zapach kopcącej lampy lub smrodliwej lampki nocnej.
W dniu w którym Swann miał jakiś proszony obiad, kazał zaprzęgać na wpół do ósmej i ubierał się myśląc o Odecie. W ten sposób nie czuł się sam; ciągła myśl o Odecie dawała chwilom rozłąki ten sam swoisty urok, co chwilom pędzonym koło niej. Siadał do powozu, ale czuł że ta myśl wskoczyła z nim równocześnie i sadowiła się na jego kolanach niby ukochane zwierzę, które bierze się wszędzie, i któreby miał obok siebie przy stole bez wiedzy są-

229