Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dział, jakieby się to jej wydało nikłe i różne od tego czego się spodziewała, mniej sensacyjne i mniej wzruszające; i obawiał się, aby, zniechęciwszy się do sztuki, nie zniechęciła się równocześnie do miłości.
I w istocie Swann wydał się Odecie intelektualnie mniej świetny niż byłaby zrazu przypuszczała. „Ty zawsze się wymykasz, nie umiem cię określić”. Bardziej podziwiała jego obojętność na pieniądze, jego uprzejmość dla każdego, jego delikatność. I często w istocie zdarza się ludziom większym niż Swann, — uczonemu, artyście, kiedy nie jest zapoznany przez swoich bliskich — że uczuciem owych bliskich, świadczącem o przewadze jego inteligencji nad otoczeniem jest nie podziw dla jego zbyt niedostępnych myśli, ale szacunek dla jego dobroci.
Szacunek budziła też w Odecie światowa sytuacja Swanna, ale nie pragnęła, aby się ją starał wprowadzić w towarzystwo. Może czuła że to niemożliwe, a nawet bała się, aby Swann, bodaj tylko mówiąc o niej, nie wywołał jakich niepożądanych zwierzeń. Faktem jest, iż kazała mu przyrzec, że nigdy nie wymówi jej nazwiska. Przyczyną, dla której Odeta nie chciała bywać w świecie (tak mówiła Swannowi) była jakaś jej dawna sprzeczka z przyjaciółką, która, aby się zemścić, opowiadała o niej niestworzone rzeczy. Swann wtrącał: