Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jakgdyby pośród cieniów zmarłych, w posępnem królestwie, szukał Eurydyki.
Ze wszystkich sposobów powstawania miłości, ze wszystkich czynników udzielania się tej wielkiej choroby, jednym z najskuteczniejszych jest z pewnością ów silny podmuch niepokoju, który czasem powieje na nas. Wówczas los jest rzucony: pokochamy istotę, z którą czujemy się dobrze w tej chwili. Nie potrzeba nawet, aby się nam dotąd podobała bardziej od innych, lub nawet tyle co inne. Trzeba było tylko, aby nasz pociąg do niej stał się wyłączny. A ten warunek spełnia się, kiedy — w chwili gdy nam tej istoty zabrakło — w miejsce poszukiwania przyjemności, którą nam dawał jej urok, zjawiła się w nas nagle trwożna potrzeba, mająca za przedmiot samą tę istotę; potrzeba niedorzeczna, którą prawa tego świata czynią niemożebną do zaspokojenia a trudną do uleczenia — szalona i bolesna potrzeba posiadania.
Swann kazał się zawieźć do ostatnich otwartych jeszcze restauracyj; to była jedyna hipoteza szczęścia, którą zważał spokojnie. Nie ukrywał już swego wzruszenia, ani wagi którą przykładał do tego spotkania. Przyrzekł, w razie sukcesu, nagrodę stangretowi, jakgdyby, solidaryzując go z własnem swojem pragnieniem, mógł tem sprawić, aby Odeta, na-

165