Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ukryć wzruszenie i zostawić sobie czas na poniechanie niepokojów i oddanie się szczęściu.
Stangret wrócił, aby powiedzieć że nie znalazł Odety nigdzie, i dodał od siebie, tonem starego sługi:
— Myślę, że jaśnie pan może wracać.
Ale obojętność, którą Swann odgrywał z łatwością kiedy Rémi nie mógł nic zmienić w swojej odpowiedzi, znikła, kiedy ujrzał, że służący chce go skłonić do wyrzeczenia się nadziei i poszukiwań:
— Ależ nie, bynajmniej, wykrzyknął; musimy znaleźć tę panią, to rzecz niezmiernej wagi. To byłaby dla niej wielka przykrość; ma do mnie pilny interes, i bardzoby się czuła urażona, gdyby mnie nie spotkała.
— Nie rozumiem, o co miałaby być urażona, odparł Rémi; przecież to ona poszła sobie nie czekając na jaśnie pana i powiedziała, że jedzie do Prévosta i nie było jej tam.
Zresztą zaczynano wszędzie gasić. Pod drzewami na bulwarach, w tajemniczym mroku majaczyli coraz rzadsi przechodnie. Czasami cień kobiety, która zbliżała się doń, szepcąc mu coś do ucha, prosząc aby ją zabrał z sobą, przyprawiał Swanna o drżenie. Mijał trwożliwie wszystkie te mroczne postacie,

164