Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

który wiecznie uważał się za przygotowanego na wszystko. Nikt mu nie odpowiedział. „Swann? Kto to jest Swann?” ryknął doktór z niepokojem, który się uśmierzył natychmiast, kiedy pani Verdurin rzekła:
— No, ten przyjaciel Odety, o którym nam mówiła.
— A, dobrze, dobrze, to już dobrze, — odparł uspokojony. Co się tyczy malarza, ten ucieszył się z obecności Swanna w salonie pani Verdurin, bo przypuszczał, że Swann kocha się w Odecie, a lubił protegować miłostki.
— Nic mnie tak nie bawi, jak kojarzyć małżeństwa, zwierzył się do ucha doktorowi; udawało mi się to już nieraz, nawet między kobietami!
Mówiąc Verdurinom, że Swann jest bardzo smart, Odeta zaniepokoiła ich, że to będzie „nudziarz”. Przeciwnie, zrobił na nich doskonałe wrażenie, którego, bez ich wiedzy, jedną z pośrednich przyczyn było obycie Swanna. W istocie, Swann miał nad ludźmi nawet inteligentnymi, ale którzy „nie bywali”, ową wyższość światowców, polegającą na tem, że oni nie deformują „świata” pragnieniem lub grozą własnej wyobraźni; jest dla nich czemś bez znaczenia. Uprzejmość takich ludzi, wyzwolona z wszelkiego snobizmu i z obawy że się wydadzą zbyt uprzejmi, posiada swobodę i wdzięk człowieka, którego wyćwi-

118