Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 01.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sądziła, aby szeroki oddech geniuszu mógł mieć na umysł dziecka wpływ niebezpieczny i mniej ożywczy niż powietrze i wiatr na jego ciało. Ale ponieważ ojciec, dowiedziawszy się jakie książki babka zamierza mi dać, potraktował ją niemal jak warjatkę, udała się sama do Jouy-le-Vicomte do księgarza, iżby w dniu imienin nie brakło prezentu (dzień był upalny i wróciła tak cierpiąca, że lekarz ostrzegł matkę, żeby jej nie pozwoliła męczyć się w ten sposób) i zdecydowała się na cztery sielskie powieści George Sand. „Moja droga, rzekła do mamy, nie umiałabym dać temu dziecku rzeczy źle napisanej”.
W istocie, nie umiała nigdy kupić czegoś takiego, z czegoby nie można wyciągnąć korzyści intelektualnej, tej zwłaszcza, jaką nam sprawiają piękne rzeczy, ucząc nas szukać przyjemności w czem innem, niż w zadowoleniu dobrobytu i próżności. Nawet kiedy komuś miała zrobić podarek t. zw. użyteczny, dać fotel, nakrycie, laskę, szukała „antyków”, tak jakby, zatarłszy długiem nieużywaniem swój użytkowy charakter, przedmioty te zdolne były raczej opowiadać nam o życiu ludzi dawnych, niż służyć potrzebom naszego życia. Pragnęła, abym miał w pokoju fotografje najpiękniejszych gmachów i krajobrazów. Ale, w chwili gdy miała je kupić, mimo iż wyobrażany przedmiot miał wartość estetycz-

89