Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 01.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ny zarazem i gwałtowny, przez wdechanie — o wiele toksyczniejsze niż wnikanie duchowe — właściwego tym schodom zapachu lakieru.
Skoro raz znalazłem się w pokoju, trzeba było zatkać wszystkie otwory, zamknąć okienice, wykopać swój własny grób odchylając kołdrę, przywdziać całun nocnej koszuli. Ale, nim zagrzebałem się w żelaznem łóżeczku które wstawiono do mego pokoju, bo mi było za gorąco w lecie pod rypsowemi zasłonami wielkiego łóżka, uczułem odruch buntu, chciałem użyć podstępu skazańca. Napisałem do matki, błagając ją aby przyszła z ważnych powodów których nie mogę zdradzić w liście. Drżałem tylko, że Franciszka, kucharka ciotki, mająca za zadanie zajmować się mną kiedy byłem w Combray, może nie zechce zanieść listu. Domyślałem się, że iść ze zleceniem do matki kiedy są goście, wyda się jej równie niemożliwe co dla odźwiernego w teatrze oddać list aktorowi podczas gdy ów jest na scenie. Miała ona, co do rzeczy które można albo których nie można robić, kodeks stanowczy, obfity, subtelny i nieubłagany w zakresie nieuchwytnych lub czczych rozróżnień, co mu dawało podobieństwo do owych starożytnych praw, które, obok przepisów okrutnych jak naprzykład mordowanie dzieci przy piersi, zabraniały z przesadną delikatnością gotowania koźlęcia w mleku jego matki, lub

70