Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 01.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jakobina. Wiele osób nagabywało mnie; powiadano mi że źle robię nie bywając w Guermantes, że robię z siebie jakiegoś gbura, odludka. Ale tego rodzaju reputacja nie przeraża mnie; jest tak bliska prawdy! W gruncie, kocham w świecie jedynie kilka kościołów, parę książek, kilka obrazów, i światło księżyca kiedy fala twojej młodości niesie do mnie woń kwiatów, których moje stare źrenice już nie dostrzegają.
Nie bardzo rozumiałem, czemu, poto aby nie bywać u ludzi których się nie zna, trzeba strzec swojej niezależności i w czem mogło to dawać komuś pozór gbura lub odludka. Ale rozumiałem tyle, że Legrandin nie był zupełnie szczery mówiąc że lubi tylko kościoły, blask księżyca i młodość; bardzo lubił wielkich panów i czuł się wobec nich tak spłoszony, że nie śmiał zdradzić przed nimi, iż ma przyjaciół mieszczan, synów rejentów lub agentów giełdowych, woląc, gdyby prawda miała wyjść na jaw, aby to było w jego nieobecności, zdala od niego i zaocznie: Legrandin był snob. Bezwątpienia, nie mówił nigdy nic o tem wszystkiem w języku który moi rodzice i ja takeśmy lubili. I kiedy go spytałem: „Czy pan zna Guermantów?”, Legrandin causeur odpowiadał: „Nie, nigdy nie życzyłem sobie ich poznać”. Na nieszczęście odpowiadał po niewczasie, bo inny Legrandin — którego

236