Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 01.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niem”. Chronione przez wszystkich nietylko w domu, gdzie każdy, przekonawszy się o daremności radzenia jej lepszej hygieny, zgodził się pomału szanować ten tryb życia, ale i w miasteczku, gdzie, o trzy ulice od nas, chłopak, zanim się wziął do zabijania pak, kazał się pytać Franciszki, czy ciocia Leonja nie „odpoczywa” — biedowanie to zostało wszelako zmącone tego roku. Niby ukryty owoc, który dojrzał nie spostrzeżony przez nikogo i spadł sam z drzewa, przyszło jednej nocy rozwiązanie dziewczyny kuchennej. Męczyła się straszliwie, że zaś nie było akuszerki w Combray, Franciszka musiała pojechać przededniem po akuszerkę do Thiberzy. Z powodu krzyków pomywaczki, ciotka nie mogła odpoczywać; i bardzo brakowało jej też Franciszki, która mimo niewielkiej odległości wróciła aż późno. Toteż matka rzekła rano do mnie:
— Idź zajrzyj, czy ciocia nie potrzebuje czego.
Wszedłem do pierwszego pokoju i przez otwarte drzwi ujrzałem ciocię, która, leżąc na boku, spała; usłyszałem jak lekko chrapie. Miałem pocichu odejść, ale widocznie hałas moich kroków wmieszał się w jej sen i „zmienił jego szybkość”, jak mówi się o samochodach, bo muzyka chrapania urwała się na chwilę i rozpoczęła się o ton niżej. Potem ciocia obudziła się i obróciła nieco twarz, którą mogłem ujrzeć wówczas. Twarz wyrażała jakby gro-

204