Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 01.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zamknęła drzwi: „Podchlebcy umieją wkraść się w łaski i zgarniać majątki; ale cierpliwości, pan Bóg wszystkich ich kiedyś pokarze”, powiadała z kosem spojrzeniem i z intencją Joasa myślącego wyłącznie o Atalji, kiedy powiada:

Szczęście złych niby potok górski spłynie.

Ale kiedy proboszcz był również i kiedy jego niekończąca się wizyta wyczerpała siły ciotki, Franciszka wychodziła z pokoju za Eulalją mówiąc:
— Niech teraz pani sobie odpocznie, bardzo mi coś panią zmęczyli.
I ciocia nawet nie odpowiadała, wydając westchnienie, które zdawało się ostatniem, z zamkniętemi oczami, jak umarła. Ale ledwo Franciszka zeszła, rozlegały się z największą gwałtownością cztery dzwonki, i ciocia, siedząc na łóżku, wołała:
— Czy Eulalja już poszła? Wyobraź sobie, zapomniałam jej spytać, czy pani Goupil zdążyła na mszę przed Podniesieniem! Biegnij prędko za nią.
Ale Franciszka wracała nie zdoławszy dogonić Eulalji.
— To fatalne, mówiła ciocia potrząsając głową. Jedyna ważna rzecz, o jaką miałam się jej spytać!
Tak spływało życie cioci Leonji, zawsze jednakie, w słodkiej jednostajności tego co z udaną wzgardą i głęboką czułością nazywała swojem „biedowa-

203