Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 01.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale niema piątej, proszę pani, jest dopiero wpół.
— Dopiero wpół? a ja musiałam podnieść firaneczki, żeby mieć bodaj odrobinę światła. O wpół do piątej! Na tydzień przed dniami krzyżowemi! Och, moja dobra Franciszko, musi widać Bóg bardzo być na nas pogniewany. Bo też dzisiejszy świat za wiele sobie pozwala. Jak powiadał mój biedny Oktaw, zanadto zapomniano o Panu Bogu i on się mści.
Żywy rumieniec zabarwił lica cioci: zadzwoniła Eulalja. Na nieszczęście, ledwo weszła, Franciszka wróciła, i z uśmiechem, mającym dostroić ją samą do radości o której nie wątpiła iż jej słowa sprawią cioci, delikatnie dzieląc sylaby, aby okazać że, mimo użycia stylu pośredniego, przynosi, jak dobra sługa, autentyczne słowa, któremi raczył się wyrazić gość, rzekła:
— Ksiądz proboszcz byłby zachwycony, szczęśliwy, gdyby pani Oktawowa nie odpoczywała i mogła go przyjąć. Ksiądz proboszcz nie chce przeszkadzać. Ksiądz proboszcz jest na dole, wprowadziłam go do sali.
W rzeczywistości, wizyty proboszcza nie sprawiały ciotce równie wielkiej przyjemności jak to przypuszczała Franciszka, a rozpromieniony wyraz, którym służąca uważała za właściwe stroić swoją twarz

193