Strona:Mali mężczyźni.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Bhaer powiedział jeszcze krótką nauczkę obecnym tam dzieciom, poczém rozeszły się; on zaś udał się za gladyatorami, żeby im rany opatrzéć. Emil musiał położyć się w łóżko, a Dan przerażająco wyglądał przez cały tydzień.
Knąbrny ten chłopak nie myślał jednak być posłusznym i wkrótce znowu coś zbroił.
Pewnéj soboty po południu, gdy część chłopców wyszła bawić się na dworze, Tomek rzekł:
„Idźmy nad rzekę, uciąć sobie nowych tyk, do łowienia ryb.“
„Trzeba wziąć osła, żeby je przydźwigał z powrotem, a tymczasem jeden z nas może nań wsiąść,“ powiedział Nadziany, nielubiący chodzić.
„Ma się rozumiéć, że ty sam zaraz to uczynisz. No, daléjże, leniuchu!“ zawołał Dan.
Gdy zaopatrzeni już, mieli wracać do domu, na nieszczęście Adaś odezwał się do Tomka, siedzącego na ośle, z długą tyką w ręku:
„Podobny jesteś do tego człowieka, co jest na obrazku przedstawiającym walkę byków, tylko ci brak czerwonéj, albo innéj jaskrawéj szaty.“
„Chciałbym kiedy widzieć taką walkę — a ty?“ zapytał Tomek, potrząsając tyką.
„Urządźmy ją sobie. Oto tam na Dużém Pastwisku stara Czerwonka się pasie: podjedź ku niéj, Tomku, to zobaczysz, jak się rzuci na ciebie,“ odezwał się Dan, który przepadał za złośliwym figlem.
„Nie rób tego,“ powiedział Adaś, tracąc już zwolna zaufanie do pomysłów Dana.
„Dla czego, ty mały krzykaczu?“ zapytał tenże.
„Zdaje mi się, że wuj Fritz nie byłby rad z tego.“
„Czy powiedział kiedy, żebyśmy się nie bawili w walkę byków?“