Przejdź do zawartości

Strona:Mali mężczyźni.djvu/333

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o tém, i zalecał ojcu cierpliwe czekanie; głównie szło bowiem o to, by sprawić w końcu niespodziankę panu Bhaer, i niedać mu odgadnąć, co się dziać będzie.
Potulnie zamykał on oczy, uszy i usta; starał się niewidziéć, co mu pod wzrok podpada; niesłyszéć, co się zdradziecko rozlega w powietrzu; nie rozumiéć przejrzystych tajemnic, odbywających się dokoła. Jako Niemiec, lubił te proste domowe uroczystości i zachęcał do nich całém sercem, bo tak uprzyjemniały dom, że dzieciom nigdy nie przychodziło na myśl, gdzieindziéj szukać rozrywki.
Gdy nareszcie nastąpił ów upragniony dzień, chłopcy wybrali się na daleką przechadzkę, żeby miéć dobry apetyt, — jak gdyby im na tém kiedy zbywało! Dziewczątka zaś pozostały w domu, chcąc pomagać przy nakrywaniu stołu i wykończyć różne drobiazgi, przejmujące ich duszyczki niepokojem.
Klasa została zamkniętą poprzedniego jeszcze wieczoru, i zakazano tam wchodzić panu Bhaer pod karą, że go wybije Teodorek. Jakby mały smok strzegł on drzwi, chociaż umiérał z ochoty powiedzenia wszystkiego i tylko z téj przyczyny nie zdradził wielkiéj tajemnicy, że ojciec z bohaterską siłą zatykał sobie uszy.
„Wszystko już gotowe i prześlicznie wygląda!“ zawołała nareszcie Andzia, wychodząc stamtąd z tryumfalną minką.
„Doskonale udało się to, co wiesz; Silas zręczny do wszystkiego,“ dodała Stokrotka, skacząc z radości, że się jéj powiodła jakaś tajemnicza rzecz.
„Niech mię djabli porwą, jeżelim widział co ładniejszego w życiu!“ rzekł Silas i roześmiał się, jakby stary dzieciak.