Strona:Mali mężczyźni.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

domem, zanim ją Azya ugotuje na wieczerzę; poszli więc pod dach, zadowoleni ze spędzonéj razem chwili.
Następnie Antoś odwiedził to drzewo; ale krótko zabawił, chcąc tylko wypocząć, póki Dick i Dolo nie nachwytają dlań koników polnych i świerszczy; umyślił bowiem wpuścić Tomkowi kilka tych ruchliwych istot do łóżka, żeby go napadły, gdy się położy, i zmusiły do gonitwy po całym pokoju. Polowanie skończyło się niezadługo; więc zapłaciwszy myśliwych garstką miętowych pastylek, poszedł Antoś usłać łóżko Tomkowi.
Przez godzinę stara wierzba jęczała i szumiała samotnie, lub gwarzyła ze strumykiem, przyglądając się wzrastającym cieniom, gdyż słońce już zachodziło. Pierwsze różowe barwy padły właśnie na jéj zgrabne gałęzie, kiedy pewien chłopiec przemknął się cichutko przez aleę i łąkę, a wypatrzywszy Karolka przy strumyku, przystąpił doń, mówiąc tajemniczo:
„Powiedz panu Bhaer, że chciałbym się tu z nim zobaczyć; ale uważaj, żeby tego nikt nie usłyszał.“
Karolek skinął głową i poszedł, ów chłopiec zaś wspiął się na drzewo, i siedział tam z niepokojem na twarzy, chociaż piękna okolica uczyniła na nim widoczne wrażenie. W pięć minut potém ukazał się pan Bhaer: stanąwszy na płocie, zajrzał do gniazda i rzekł łagodnie:
„Miło mi cię widziéć, Jakubku, ale dla czego nie przyszedłeś zobaczyć nas wszystkich?“
„Chciałem się z panem wpiérwéj rozmówić. Wuj kazał mi tu powrócić, więc rad nie rad przyszedłem, i mam nadzieję, że mi chłopcy nie będą bardzo dokuczać, chociażem niewart dobrego przyjęcia.“
Biédny Jakubek wprawdzie źle postąpił, ale było widać, że tego żałuje, wstydzi się, i pragnie być jak najlepiéj powitany, bo wuj porządnie go zbił i srogo