Strona:Mali mężczyźni.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żądłami; ale przyzwyczajony do bólu, znosił go cierpliwie, póki Dan nie doradził przyłożyć wilgotnéj ziemi. Potém Stokrotka zobaczyła węża, i uciekając przed nim, upuściła prawie wszystkie jerzyny; lecz Adaś dopomógł napełnić dzbanuszek, opowiadając nauczające rzeczy o gadach. Antoś spadł znowu z drzewa, ale sobie tylko tę krzywdę zrobił, że mu się rozdarła kurtka na plecach. — Emil z Jakubkiem ubiegali się o jeden krzak; a podczas ich szamotania się, Nadziany znienacka poobrywał gałęzie i uciekł z niemi pod opiekę Dana, którego to mocno ubawiło. Niepotrzebując już kul, z rozkoszą przechadzał się on po łące, pełnéj ciekawych kamieni, żyjątek, i w powietrzu wirujących owadów.
Ale Andzi i Robciowi zdarzyła się najważniejsza przygoda, i na długi czas została im w pamięci. Gdy już obeszła dzieweczka całą okolicę, rozdarła trzy razy sukienkę, i podrapała twarz krzakiem berberysowym, zaczęła zrywać czarne perełki. Zgrabne paluszki uwijały się żwawo, ale gdy mimo to dzbanuszek nie napełniał się dosyć prędko, chodziła tu i owdzie, szukając lepszych miejsc, zamiast jak Stokrotka, poprzestawać na tém, co ma pod ręką. Robcio wszędzie jéj towarzyszył, bo mu się lepiéj podobała jéj ruchliwość, niż cierpliwe szukanie siostrzyczki; przytém chciał także zanieść mamie najpiękniejsze i największe jerzyny.
„Zbiéram i zbiéram, ale dzbanuszek jeszcze nie pełen, a takem się już zmęczył!“ rzekł biédaczek, przystając na chwilkę, żeby mu nóżki wypoczęły. Zaczynał już w mniéj powabném świetle widziéć zbieranie jerzyn, bo słońce dopiekało, Andzia przeskakiwała z miejsca na miejsce, jakby konik polny, a owoce wylatywały z dzbanuszka prawie tak prędko, jak je