Strona:Mali mężczyźni.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chadzał się najwpiérw po sieni, potém zasiadłszy na ganku, urządził lever. Bardzo mu było przyjemnie, że mu okazują tyle zajęcia, życzliwości — i rozpogadzał się coraz bardziéj, gdyż chłopcy przychodzili mu składać hołdy, dziewczynki krzątały się, podając to poduszkę, to znów podnóżek, a Teodorek czuwał nad nim, jakby nad wątłą istotą, niezdolną sobie radzić. Jedni siedzieli, drudzy stali na wschodach; wtém, jakiś powóz zatrzymał się przed bramą i powiéwał zeń kapelusz. Robcio zawołał „wuj Teodorek!“ i pobiegł ku niemu tak prędko, jak mu tylko małe nóżki pozwoliły.
Prócz Dana, wszyscy podążyli za nim, wyścigając się, kto otworzy bramę; a po chwili, wjechał wśród téj rzeszy wuj Teodorek, z córeczką na kolanach.
„Zatrzymajcie ten wóz tryumfalny, niechaj Jowisz wysiądzie!“ rzekł on, i wyskoczywszy, wbiegł na wschody, żeby powitać panią Bhaer, która stała, uśmiéchając się i klaszcząc w ręce, z dziecinną radością.
„Co słychać, Teodorku?“
„Wszystko dobrze.“
Uścisnęli się za ręce i pan Laurence oddał Becię w objęcia ciotki, mówiąc, gdy ją dziecko serdecznie całowało:
„Złotowłosa tak się napiérała odwiedzić was, żem ją musiał przywieść; tém bardziéj, że i mnie już tęskno było. Chcielibyśmy się pobawić kilka godzin z dziećmi.“
„Jak mię to cieszy! Bawcie się, chłopcy, ale jéj nie zróbcie jakiéj krzywdy,“ rzekła, skoro otoczyli ładną dziewczynkę, podziwiając jéj długie, złociste włosy, wykwintne ubranie, i dumne obejście, — bo tak zwana przez nich „księżniczka“ nie pozwoliła żadnemu pocałować się, tylko usiadła z uśmiéchem i łaskawie