Strona:Mali mężczyźni.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„O bynajmniéj, ślicznie prosimy! Zepsuje się cała zabawa, jeżeli ciocia odmówi,“ zawołał Adaś.
„Dziękuję ci uprzejmie, mój panie,“ odrzekła, oddając mu głęboki ukłon; niemniéj bowiem była figlarną, jak jéj młodzi wychowańcy.
„Panienki, nie dajmy na siebie czekać! Kapelusze na głowy — i ruszajmy. Usycham z ciekawości, jaka to będzie niespodzianka.“
Podczas, gdy pani Bhaer mówiła te słowa, wszyscy się krzątali, i w pięć minut trzy dziewczątka i Teodorek zostali usadowieni w „koszu od bielizny“, tak się bowiem nazywał wózek wyplatany, do którego zaprzężono Tobiaszka. Adaś postępował na czele orszaku, a pani Ludwika zamykała pochód, — wraz z Bukietem. Była to bardzo świetna wyprawa, bo osiołek miał na łbie czerwone piórka od kurzu; przy wózku powiewały dwie jaskrawe flagi; psu zawiązano w miejscu obroży, wstążeczkę niebieską, od czego wściekał się prawie; Adaś zatknął bukiecik w dziurce od guzika; a pani Bhaer wzięła komiczną, japońską parasolkę.
Dziewczęta całą drogę były zgorączkowane; Teodorek z wielkiéj radości upuszczał ciągle kapelusik na ziemię; a gdy mu go odebrano, chciał sam wypaść, czując widocznie, że należy coś uczynić, dla zabawienia całego towarzystwa.
Gdy przybyli do Pagórka, nie było nic widać, i dzieci zaczęły stroić zawiedzione minki; ale Adaś odezwał się uroczyście:
„Wysiądźcie teraz i stójcie spokojnie; niespodzianka wkrótce się ukaże.“ To rzekłszy, usunął się za skałę, gdzie przez pół godziny małe główki zaglądały od czasu do czasu.
Jeszcze upłynęła chwila żywéj ciekawości, aż nareszcie Alfred, Adaś i Tomek wysunęli się z poza