Strona:Maksym Gorki - W więzieniu.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż to pana obchodzi? — odparł znudzony żołnierz i przeszedł dalej, po za plecami Miszy dodając: — Nie jesteś pan władzą... a więc... idź pan na wskazane do spaceru miejsce... jeśli jeszcze raz zobaczę... zrobię donos i zabronią panu przechadzki...
— Ach, jakże to strasznie boli! wykrzyknął Misza, zamykając z przerażenia oczy.
— No i cóż z tego? to ich sprawa... kto bije... będzie bity — zobaczy pan, przyjdzie i na nich kreska... ale pan się nie bój niczego... tylko nie trzeba się zbliżać... powtarzał uparcie żołnierz.
Misza zwrócił się do odejścia. Twarz żołnierza wyrażała znużenie, oczy miał zagasłe... leżała na szarość nudy i odrętwienia.
— Odpowiadam za pana — rzekł zwolna poruszając nogami.
Misza wrócił do swojej kaźni nim jeszcze minął czas przechadzki. Gdy w towarzystwie Oficerowa kroczył kurytarzem, głos jakiś zawrzasnął z ciemności:
— Precz! Czekać przed bramą!
— Cóż się stało nowego? — spytał Misza dozorcy, wychodząc na podwórze.
— Dostanie pan sąsiada...
— Kogóż to?
— Tego nie wiem...
Pierwszy pomocnik dyrektora wyszedł z gmachu, obrzu-