Strona:Maksym Gorki - W więzieniu.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pamiętaj! — bo oberwiesz jak niedawno, — Bykow... wytłumacz mu dokładnie...
W ciszy słowo każde jest jak iskra jasne i wyraźne.
— Gdy zobaczysz, że ktoś wygląda przez okno... nie strzelaj... rozumiesz? — mówi głęboki bas.
— Tak toczno!...
Dwa te słowa wymówione łamanym rosyjskim językiem brzmią smutno, trwożnie...
— No, a jakby ktoś wylazł przez okno i biegał tu i tam... to co wtedy... — wiesz?
— Tak toczno!
— To wtedy zawołaj zaraz: Kto idzie?... i tak do trzeciego razu, a potem strzelaj, ale tylko w górę, by przestraszyć... rozumiesz... a potem strzelaj do uciekającego... — albo go bij kolbą, albo kłuj bagnetem... — jak ci będzie wygodniej... rozumiesz?
— Tak toczno!
— A teraz chodź stąd dotąd... i patrz po oknach... tak.. a nie poważ się zasnąć!
— Nie!
— No, naturalnie ty ośle jakiś! A teraz powiedz mi kiedy masz strzelać?...
— Gdy ktoś na czwo... czorakach będzie wyłaził...
— A jak przejdzie prosto przez ścianę?
Milczenie. Słychać czyjś ciężki oddech i jak czyjeś buty uderzają niecierpliwie w mokrą ziemię.