Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/545

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie upłynęło pół godziny a na drodze przed stacją żandarmerji pojawił się żelazny potwór i z drzwi domku stolarza trumiennego ozwał się głos porucznika:
— Kołeczek, pokaż co umiesz!
Sierżant krzątał się z dwoma powstańcami około miotacza min i wkrótce, ostrzegłszy towarzyszów głośnem: „Baczność!“ wysłał minę osadzoną na granatnik. Zaryła się przed dom żandarmerji. Kołeczek zaklął pod wąsem i pracował z najwyższym pośpiechem. Świsnęła druga mina i ugodziła w dach jednopiętrowego domostwa a trzecia rozdarła go i grad rozbitej dachówki posypał się na wypadające z okien szyby.
Jednocześnie zerwała się gwałtowna burza, z obu stron poczęła się strzelanina. Ryknął ciężki kulomiot, ustawiony w progu domu stolarza i wysyłał pociski w bramę budynku a na front jego lekkie maszynówki posiały bezmiar kul. Żandarmi zaś odpowiedzieli zrazu salwą bezmyślną a potem z obu stron warczały groźne grzechotki i grały zgryźliwie: tak, tak, tak.
Zachwiał się Kołeczek. Z kulą obrażonego czoła krew trysnęła na twarz jego obficie. Skrył się za węgły domku. Miotacz umilkł, lecz ciężki kulomiot raz wraz rąbał w niższą część placówki niemieckiej, wypłaszał z niej obrońców na gruzami z dachu zasypane piętro.
Walka toczyła się bez przerwy a bez wyraźnego wyniku. Nagle polskie maszynówki ucichły. Z podwórka domku wybiegł porucznik Kuna a za nim Antek Zając i z boku podkradli się pod mur budynku, rzucającego ołowiem z górnych okien. W najbliższy otwór okienny grzmotnął Wiktor dwa granaty, napełnił pokój strasznym łoskotem i dymem. Przyczajony pod oknem, czekał przez chwilę, aż obłok dymów podniesie się i pocznie ulatniać przez okno. Zaczem Antek podsadził go i porucz-