Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/469

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ponad bytowaniem mrowia ludzkiego — rzekł — jest ideał. A każda droga do niego wiodąca, chociażby przez morze krwi, jest dobra.
— Niechaj mi pan nie mówi o ideałach! — zawołał porucznik. — Piękne to rzeczy niby gwiazdy. Gdyby wszakże gwiazda spadła na ziemię, nastąpiłby tragiczny kataklizm, może koniec planety. Co to znaczy wcielanie idei w życie gromadne, możemy wyrobić sobie teraz na G. Śląsku właściwe pojęcie. Bo proces taki mamy przed oczyma. Jako idea plebiscyt jest w swej cudnej prostocie czemś doskonałem a tymczasem w realizacji jest tak daleki od ideału jak my od gwiazd. Jest horendalnym, krwawym absurdem... Takim samym, lecz o wiele gorszym jeszcze kataklizmem byłby sprowadzony na ziemię komunizm... Można w teorji zachwycać się tą ideą, jakby gwiazdą, ale wcielając ją w życie, t. j. „uszczęśliwiając“ gwałtem ludzkość według tej doktryny i zmieniając od podstaw porządek świata, osiągnęlibyśmy wyniki wręcz odmienne od zamierzeń...
Nawoj zamyślił się nad tem, oblókł w chmurę i zdało się, że zapomniał o otoczeniu. A oni czekali jego słowa. Wreszcie odetchnął całą piersią i wyrzekł jakby do siebie półtonem:
— Jedyna rzecz, dla której warto żyć, to ideał.
— Tak, nikczemne, bydlęce istnienie bez przyświecającego nam ideału, lecz, chcąc dla niego żyć, trzeba wpierw dostroić swą duszę do jego wyżyn.
Nawoj w zamyśleniu pokiwał głową. Przyszło mu na myśl dwóch jego magistrów. Bakunin i Krapotkin, lecz miał swój pogląd na tych utopijnych teoretyków.
— Byli już tacy ewangeliści — rzekł. — Gdyby wszakże byli zeszli ze swej mównicy i z życiem wzięli się za bary, wnet stanęliby w krwi. Bo ideał da się wcielić tylko gwałtem... Pan porucznik to wie jako powstaniec, co walczył o ideał wolności.