Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/439

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie mniej jednak, widząc jak użytecznym dla społeczeństwa był Widera, sam tem więcej wyrywał się do życia. Jedynie lekarz i pieczołowitość dwóch kochających kobiet trzymały go jeszcze w łóżku. Lecz już sprowadził sobie podoficerów mysłowickiej Policji Plebiscytowej, odbył z nimi przegląd spraw służbowych, wydał pewne rozporządzenia, a w dwa dni potem poprowadził ich na ćwiczenia polowe i wyjechał do kwatery już teraz jawnej Organizacji Wojskowej, osłoniętej firmą wychowania fizycznego.
Przy tej sposobności, i to w wesołem towarzystwie powstańców spotkał Wiktor pannę Anetę Grolmanównę, pływającą jak ryba w wodzie w rączych nurtach plebiscytowych. Powitała go ona, jakby wracał z drugiego świata, z koleżeńską a zachęcającą swobodą.
— Znalazła się zguba! A my poczęliśmy już pana Wicia opłakiwać.
— Dobrze, że opłakiwanie przybrało taką wesołą formę.
— Godną łobuza... — uśmiechnęła się i nie uległo wątpliwości, że lubi tego „łobuza“ i zachęca go do łobuzerstwa.
Lecz Wiktor miał zdawna przekonanie, że względy jej zawdzięczał przedewszystkiem tartakowi swemu i stanowisku ojca. Bo dla panny Anety plebiscyt była to doskonała okazja do połowu męża, przyczem oczywiście poszukiwała grubszej ryby.
— Łobuza? Takie pani ma o mnie wyobrażenie?
— Czy niesłuszne? — śmiała się.
— Może. Kobieta ma zawsze słuszność, bo jeśli jej nie ma, rozsądny mężczyzna mimo to przyznaje jej zupełną słuszność. Kobieta jest nieomylna!