Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/398

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Weszła do pokoju Matylda, która od czterech dni była przy boku drugiej swej matki. Zapatrzona już całkiem w męża, mówiła do Jadwini:
— Jutro przybędzie Augustyn. Może on coś poradzi. Został mianowany beirat‘em landrata w Gliwicach i obarczony jest ciężką pracą.
— Co to znaczy beirat?
— Doradca czy zastępca naczelnika powiatu. Nie wiesz jeszcze, że dzięki powstaniu zrobiliśmy wielki krok ku równouprawnieniu i przy landratach postawiono Polaków, kontrolujących czynności landrata a więc czuwających nad tem, by żywiołowi naszemu nie działa się krzywda. Augustyn nie mógł się wymówić; musiał przyjąć to stanowisko wicelandrata — dodała dumna z męża Matylda — bo tak niewielu mamy ludzi z akademickiem wykształceniem.
Gdyby panna Orzelska była znała Matyldę dawniej, nie byłaby domyśliła się w niej teraz owej Niemki, bałwochwalczo wielbiącej Kaisera. Polskość wkradała się do domów i w szczeliny umysłów i robiła szybkie podboje.
Znękana pani Agata nie brała udziału w rozmowie. Myślała, jakie wiadomości przywiezie mąż. Tymczasem wieczorem wręczono jej depeszę tej treści:
„Wszystkie wywiady bez skutku. Przyjadę jutro — Wilhelm“.
Gdy powrócił nazajutrz z wieczora, Jadwinia zauważyła, że podstarzał się i oblicze jego, dotąd czerstwe, pobladło i gąbkowaty przybrało wygląd. Znużony podróżą, chmurny, nie powitał panny Orzelskiej tak uprzejmie, jak mogła była tego oczekiwać.
— Niesłuszne miałyście podejrzenia! — ozwał się do żony i córki, sapiąc. — Walter o niczem nie wiedział. Dowiedział się dopiero odemnie, co za-