Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sędzia włożył czapkę, poprawił w pasie rzemień, przygarnął szablę i wyszedł w jasną noc. A Lis nie odstępował go na krok. Otrzymał bowiem ważną misję czuwania, by p. sędzia nie ratował się ucieczką w krytycznym momencie.
Cicho było dookoła, tylko chwilami psy leśniczego wyły w zamknięciu żałośnie. W zaszyciu czarnych drzew czatowała ze sztucerami i karabinami partja rzezimieszków, żerujących na plebiscycie, a cielsko samochodu, które majaczyło na drodze o kilkanaście kroków dalej, zdradzało przez swą latarnię, gdzie kryła się zasadzka.
Gdy sędzia i Lis zbliżali się do drogi, ozwały się od strony samochodu, przysłoniętego przed nimi przez mur świerków, zmieszane głosy i rozlegały się coraz nahalniej.
Nadjechało tam w limuzynie dwóch mężczyzn, którzy podnieśli gwałtowny protest przeciwko zamykaniu drogi. Wielką robiąc z tego sprawę, wsiedli na Reinkego w sposób grubiański. Napróżno starał się on mitygować ich, napróżno chciał przepuścić ich wehikuł. Grad wyzwisk spadł na niego i wywiązała się kłótnia, groźny przybierająca charakter.
Zrazu Kuhna i Lis zatrzymali się, łowiąc uchem krzykliwe głosy. Gdy zaś sędzia chciał ruszyć szybko naprzód, Lis powtrzymał go za ramię.
— Lassen Sie das, Herr Amtsrichter (Niech pan sędzia powstrzyma się od tego!) To nie pan Wiktor. Jacyś podróżni, oburzeni z powodu zabarykadowania drogi.
Walter zastanowił się i przyszedł do przekonania, że istotnie nie godzi się, aby wtrącał się w ordynarną kłótnię. Nie ruszył więc z miejsca.
Tymczasem leśniczy nadbiegł do samochodu, powyłazili z pod drzew łapacze i również zbliżyli się do skłóconej grupy, gdzie zdawało się zanosić na bójkę. Bo do wściekłości doprowadzony Reinke