Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Pod tym warunkiem, że przez ten czas nie ujdzie, — dorzucali przyjaciele awanturnika.
— Niemożliwe! Wszelkie ostrożności są przewidziane.
— Lecz może umrzeć, — mawiali zwolennicy, którzy woleliby jego śmierć, niż jego uwięzienie.
— Ale cóż znowu. Gdyby umarł, wspólnicy wiedzieliby o tem, i Lupin zostałby pomszczony.

IV.

Nadszedł szósty czerwiec. Kilku dziennikarzy oczekiwało go na dworcu Saint-Lazare. Dwóch chciało koniecznie jechać, lecz Izydor prosił ich, aby swój zamiar cofnęli.
Jechał więc sam. W przedziale nie było nikogo. Zmęczony kilku bezsennemi nocami zasnął twardo. We śnie miał wrażenie, że pociąg stawał na kilku stacyach, i że rozmaite osoby wsiadały i wysiadywały. Jednakowoż przebudziwszy się niedaleko Rouen, był znowu samotny. Lecz na siedzeniu naprzeciw uwagę jego zwrócił duży arkusz papieru, przypięty szpilką do siedzenia, na którym były te słowa:
„Niech się każdy troszczy o swoje sprawy. Zajmij się również swojemi. Jeżeli nie usłuchasz, tem gorzej dla ciebie“.
— Doskonale! — wykrzyknął, zacierając ręce! — Źle się dzieje widocznie w obozie nieprzyjacielskim. Groźba ta jest również głupia