Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chciałem, aby zostało tajemnicą, wydobyłeś na światło dzienne. Paraliżujesz moją działalność. Mam ciebie dosyć. Straciłem cierpliwość...
Beautrelet wzruszył ramionami.
— Niech się dowiem nareszcie, co pan chcesz ode mnie.
— Zawarcia pokoju! Każdy niech idzie swoją drogą.
— To znaczy, że będąc wolnym, pan będziesz nadal prowadził swoje rzemiosło, a ja, wrócić mam do moich studyi..
— Czy wrócisz do studyi, lub nie, to mi wszystko jedno... to do mnie nie należy... Lecz mnie zostawisz w spokoju... ja chcę mieć spokój.
— W jaki sposób mogę go zamącić?
Lupin pochwycił go gwałtownie za ramię.
— Nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi. Posiadasz obecnie rozwiązanie tajemnicy, do której przywiązuję wielkie znaczenie. Sekret ten mogłeś odgadnąć, lecz nie masz prawa opublikować go.
— Jesteś pan pewien, że tajemnicę tę przeniknąłem?
— Znasz ją, jestem pewien. Z dnia na dzień śledziłem bieg twoich myśli i postępy twojego śledztwa. Gdyby Bredoux nie był ciebie zranił, byłbyś już wtenczas wszystko powiedział. Przez wzgląd na ojca, wstrzymałeś swoje wyjawienie. Lecz dzisiaj obiecałeś je dziennikowi, oto krótka wzmianka. Artykuł masz patowy. Jutro pójdzie do druku.