Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z tych miejsc, gdzie tyle wycierpiała, rozpocząć nowe życie, choćby na drugiej półkuli, byle daleko od Daubrecq’a.
— Widzi pani, jak się wszystko dobrze układa, oto już dzwonek. To zapewne Le Balu, któremu poleciłem zgłosić się zaraz po rozprawie.
Był to istotnie Le Balu. Szofer wszedł do pokoju i stanął przed Arsenem, czekając rozkazu.
— No, cóż Le Balu? Czy wszystko gotowe?
— Gotowe szefie, a tylko...
— Co tylko?
— Niema się po co trudzić?
— Jakto? Co mi tu bredzisz? Tłómacz się jaśniej.
— Poseł Daubrecq został porwany z własnego mieszkania.
— Porwany? i to nie przez nas. Śni ci się chyba.
— Porwany przed chwilą. — Czterech ludzi zamaskowanych ukryło się w jego gabinecie, a gdy wszedł do domu, wracając z rozprawy, rzucili się na niego i wynieśli go do oczekującego na dole automobilu. Widziała to służąca jego, ta, co jest na miejscu Wiktorji, a także dozorca domu i jego żona.
— I nie starali się przeszkodzić?
— Mówią, że się bali. Ci ludzie mieli rewolwery. Strzelali podobno, jedna kula trafiła w zwierciadło. Arsen pobiegł natychmiast dla sprawdzenia. Nieoczekiwane nowiny. Le Balu mówił prawdę. Daubrecq porwanym został przez zamaskowanych ludzi i uwiedziony samochodem.
Tłum ludzi gapił się przed willą, opowiadając sobie szczegóły tego porwania. W mieszkaniu posła gospodarowała już policja, szukając nie tyle sprawców zamachu, co listy 27. Arsen próbował przekonać Klarysę, że porwanie Daubrecq’a wpłynie raczej korzystnie na losy Gilberta, w gruncie jednak był sam zaniepokojony.
Była to nowa, nieprzewidziana komplikacja.
Kim mogli być nieznani sprawcy zamachu? Chwi-