Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pewnego czasu, ktoś nowy wszedł w moje życie. Wiedziałem, że prócz policji i panny de Mergy, ktoś jeszcze szuka słynnej listy 27-miu. Długo nie wpadłem na żaden trop. Nie przewidziałem, że słynny Arsen Lupin złakomił się także na ten historyczny łup. Lupin! Gdy pomyślę, że są ludzie, którzy nazywają cię genjalnym.
Arsen ochłonął. Pozwolił szydzić z siebie swemu przeciwnikowi, a sam rozważał położenie. Był pewien, że Prasvílle nie każe go tu aresztować, natomiast pośle zapewne kogoś na ulicę Chateaubrianda, dla przekonania się, czy adres podany przez Daubrecq’a jest prawdziwy. To też z doskonałą flegmą i zupełnym spokojem ruchu, przystąpił do telefonu i kazał połączyć się ze swem mieszkaniem.
— To ty, Achilesie! — telefonował do swego, służącego. — Dobrze. Uważaj, co ci powiem. Policja będzie u nas za jakie 15 minut. Tylko spokojnie, mamy czas — nie potrzebujesz śpieszyć się. Pójdziesz do mego pokoju, staniesz naprzeciw kominka i przyciśniesz mocno palcem rzeźbiony wycisk po lewej stronie. Otworzysz kryjówkę i wyjmiesz z niej dwie hebanowe kasetki. To jedyna rzecz, która ma wartość. WŁożysz obie te skrzyneczki do mej torby podróżnej i wyjdziesz pieszo na ulicę. Reszty nie potrzebuję ci dodawać. Udasz się tam, gdzie chronimy się zwykle w takich wypadkach. Nie potrzebujesz się troszczyć o rzeczy i sprzęty, które sprawią tylko kłopot policji. Zrozumiałeś? — Dobrze, bywaj zdrów. — Rzekłszy to, zakręcił telefon, a potem rzucił się nagle na Daubrec’a i ubezwładnił go, przytrzymując go silnie obu rękami.
— Nie bój się — rzekł. — Nie zrobię ci nic złego.
— Ho, ho! Zaczynamy się więc tykać — mruknął Daubrecq, który jednak nie czuł się dobrze w tym żelaznym uścisku.
— I owszem — upoważniam cię do tego. A teraz słuchaj, pomówimy z sobą krótko ale dobitnie. Zosta-