Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wykonania egzekucji i zamknął ich starannie na klucz, podobnie jak ich służącą, której zresztą nie budził. Młodzi państwo z pierwszego piętra nie zdziwili się zbytecznie, słysząc o ostrożnościach, jakie policja przedsiębrała w całej dzielnicy i udali się spokojnie na spoczynek. Lokator z drugiego piętra był właśnie w podróży. Trzecie piętro nie było zgoła zamieszkałe. Tam więc zajął stanowisko Arsen, który był już wtedy panem całej kamienicy.
Tak brzmiało doniesienie, które usłyszał Maurycy Prasville w ów niefortunny dzień.
— Ale jakim sposobem uciec mógł tak nagle w oczach stutysięcznego tłumu? — spytał składającego mu raport komisarza.
— Nie trzeba zapominać, panie dyrektorze — odparł mu na to komisarz — że Arsen spędził w tym domu całą noc. Miał więc dość czasu na urządzenie sobie połączenia z sąsiedniemi strychami.
— Więc sądzisz pan, że to był Arsen?
— A któżby inny zdolnym był dokonać tak śmiałego zamachu, sam, zupełnie sam, bo proszę zanotować, że nie użył on do pomocy nikogo ze swej bandy. Tak, to był bezwątpienia Arsen Lupin.
— A więc — rzekł prefekt Paryża, który był przytomnym tej rozmowie — byłoby to całkiem sprzeczne z tem, o czem upewniałeś nas, panie dyrektorze, mówiąc, że Arsen jest pilnowany, strzeżony, że go masz pod kluczem...
— Niestety, panie prefekcie, było to prawdą; Arsen był pilnowany, strzeżony, miałem go pod kluczem, ale mimo to, Arsen znikł, ulotnił się nam, jakby składał się z dymu i oparów mglistych.
— Stajesz się pan poetycznym, panie Prasville — zauważył kwaśno prefekt. — Ale to rzeczy nie wyjaśnia. Jakimże sposobem zdołał zbiec?
— Należy przypuszczać, że mieszkanie, które zajmował przy ulicy St. Claire,, ma jakieś wyjście sekre-